Świat Magii.
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Podanie o rasę - Driada. - Femilisi id 42

2 posters

Go down

Podanie o rasę - Driada. - Femilisi id 42 Empty Podanie o rasę - Driada. - Femilisi id 42

Pisanie by Femilisi Czw Mar 18, 2010 10:58 pm

Ok, to ja chciałam złożyć podanie o rasę Driady. Proszę o wyrozumiałość, a w razie błędów poprawie ^^


Podanie o rasę - Driada. - Femilisi id 42 Verislynn2

Wygląd


Femilisi to smukła, dość wysoka istota obdarzona subtelną urodą, która nie potrzebuje żadnych dodatków, czy upiększeń. Właściwie wyglądem swym nie przebiega znacznie od ludzkich, czy elfich kobiet - gdyż urodziła się z połączenia między Driadą a ludzkim mężczyzną. Jedyną zasadniczą różnicą jest jej zielonkawy kolor skóry, który sprawia, że jest ona prawie niewidoczna między drzewami. Wrażenie to jeszcze potęguje jej strój , spleciony ze źdźbeł traw, liści i gałązek. Zazwyczaj chodzi boso, poruszając się lekko i zwinnie – niczym leśne stworzenie. Femilisi jest niewrażliwa na skoki temperatury, toteż na przykład w czasie siarczystej zimy nie musi ubierać się w ciepłe skóry, czy grube szaty. Jest również bardziej uodporniona od innych ras na wszelkiego rodzaju choroby, poza wywołanymi magicznie. Podobnie, jak elfy jest długowieczna. Ma ona długie czarne włosy które opadają na ramiona, a na ramieniu nosi piękny sosnowy łuk z kołczanem wypełnionym strzałami…


Charakter


Femilisi trzyma się z dala od wszelkich konfliktów, czy wojen. Nie ma w zwyczaju obierania drogi dobra, czy zła. Jest neutralna, a kieruje się jedynie prawami Natury i dobrem wszystkich drzew, i innych roślin wśród których prowadzą spokojny Żywot. Równocześnie potrafi być Życzliwa dla istot, które potrzebują pomocy, jak i bezwzględna dla intruzów, czy wrogów. Potrafi bez drgnięcia powieką zabić każdego, kto zagrozi jej, bądź drzewom i innym roślinom. I nie będzie miała wtedy poczucia winy. Jest raczej spokojna, małomówna, dużą wagę przykłada do szczegółów. Miast wdawać się w dyskusję woli pozostać na uboczu, obserwować. Przez co często jest uznawana za dziwaczkę, czy też dzikuskę. Jednak zostało w niej coś ludzkiego z, jak to nazywa ,,poprzedniego życia,, i zostało w niej trochę z charakterku rozkapryszonej księżniczki…


Historia


- Tatusiu, ale urodziny!
Mała dziewczynka krzyknęła z oburzeniem i mocno tupnęła nóżką. Zielone oczęta zaszłe całe były łzami. W końcu pojutrze miały być jej siódme urodziny, a tu taki „prezent”.
- Obiecuję ci, że odprawimy zaraz po przeprowadzce takie przyjęcie, jakich jeszcze nigdy nie miałaś... No dalej, Cukiereczku, musimy się pośpieszyć...
Mężczyzna w kwiecie wieku, nieco zbyt dojrzały jak na ojca takiego brzdąca, wyciągnął dłoń w stronę dziecka. Widać było, że z wielkim trudem przychodzi mu powstrzymać się od ulegnięcia namowom ukochanej córki i pozostaniu w ich domu. Ale nie mógł.
„Kiedy skończy siedem lat, oddam ją, przysięgam. Uczynicie z nią wtedy co zechcecie, ale dajcie nam te siedem lat... Na Bogów, to przecież także twoja córka!”
Przymknął oczy. Nie chciał o tym myśleć. Nie teraz, kiedy trzeba było się śpieszyć. Ale to było silniejsze od niego. Obiecał. On, człowiek znany z dotrzymywania przysiąg i wywiązywania się z najbłahszych umów, uciekał właśnie przed swoją największą wierzycielką.
„Mogę zapewnić jej dostatnie i dobre życie, stać mnie na to. Wiem, że dla was to nic nie znaczy, ale... jak mam zapomnieć o swojej córce? Ona jest moim największym darem od Bogów, zaraz po tobie. Przecież wiesz, że przy mnie włos jej z głowy nie spadnie.”
Zgodziła się. Jak mogłaby się nie zgodzić. Przez te kilkanaście miesięcy zdążyli zakochać się do szaleństwa. Nadal zresztą ją kochał, chociaż tamtego dnia ostatni raz się widzieli. Niemal siedem długich lat temu. Nawet nie miał pewności, czy jeszcze żyła. Ale nigdy nie uczynił najmniejszych starań, by się o tym przekonać. Zdążył dowiedzieć się tego i owego, zdawał sobie sprawę, jak łatwo je skrzywdzić. Bo to wiele trzeba było? Kilku drwali szykujących nową przecinkę przez las.
Dłuższą chwilę patrzył gdzieś przed siebie. Łamiąc dane słowo, nie tylko szargał mniemanie o samym sobie, ale także zdradzał kobietę którą ukochał. Matkę ich córki. Jego ukochanej córki. Wreszcie spojrzał na dziewczynkę, która zdążyła już w międzyczasie zakończyć swoje fochy i uczepić ojcowskiej ręki. Uśmiechnął się do niej ciepło.
Była wszystkim, co miał i co nadawało sens jego życiu. Była córcią swojego tatusia.
- Chodźmy, Złotko... Nie ma co patrzeć na przeszłość. Przed tobą przecież taka wspaniała przyszłość... A na miejscu już czeka prezent na pocieszenie
Promienny uśmiech zagościł niemal od razu na dziecięcej buzi.
- Femi, Cukiereczku czas otwierać prezenty!
Wychudzony podstarzały mężczyzna nie szczędził słodkiego głosu dla swej pociechy, tuląc ją do piersi i prowadząc w stronę stosu przeróżnych pakunków. Był to dzień czternastych urodzin dziewczynki, a dzień ten nie mógł się obyć bez całej sterty prezentów od rodziny, rodziny tych rodzin i mniej bliskich, ale wpływowych krewnych, wśród których kochający tatuś miała nadzieję odnaleźć dla swojej jedynej córeczki w przyszłości męża.
Dziewczynka z iskrami wesołości w oczach rozpakowywała po kolei kolejne prezenty. Na widok niektórych piszczała z radością, a ofiarodawcy puszyli się z dumy. Z innych zawiedziona tupała nogą i gdyby nie zapewnienia o wymianie, zapewne w domu rozpętało by się tornado. A i służba i cała znająca dziewczynkę rodzina wiedziała, że nie jest to najlepiej spędzany w jej pobliżu czas.
- Teraz przyszła pora na nasz największy i najważniejszy prezent. Czekałaś na to bardzo długo.
- Kupiłeś mi konia, Tatusiu? Naprawdę? Takiego o jakim marzyłam?
Intensywnie zielone oczy dziewczyny aż paliły się chciwie, chcąc jak najszybciej zobaczyć jej wyśnionego ogiera. Pierwsza wybiegła przed rezydencję kierując się do stajni, gdzie schronienie znalazły zwierzęta przybyłych krewnych. Goście nie zdążyli dogonić biegnącej rozradowanej dziewczynki. Szybko jednak podziękowali Bóstwom za jej szybkie tempo. Od strony stajni rozległ się przeraźliwie wysoki pisk, a po nim kilka uderzeń metalu o kamienną podłogę. To dziewczyna rozrzuciła w furii sprzęt do oporządzania, strasząc bogom ducha winne zwierzęta, które od razu zaczęły głośno rżeć. Przerażony ojciec pobiegł ile sił w nogach w kierunku swojej ukochanej córeczki.
- To nie taki! Miał być kary ogier. Co to ma być? Nie chcę go, nie chcę!
Rozwścieczone dziewczę raz po raz okładało batem przerażone zwierzę po nogach i zadzie. Nikt nie odważył się chwycić jej chociażby za rękę.
- Ależ Księżniczko - odezwał się w końcu ojciec, podchodząc na bezpieczną odległość do swojej córy tak, by ta i jego przypadkiem w napadzie złości nie uderzyła świszczącym w powietrzu batogiem.
- Spokojnie, ktoś się musiał pomylić. Twój miał być kary, tak jak sobie zażyczyłaś. Jutro wyślę gońca by rozmówił się z hodowcą. Już, Skarbeńku, nie denerwuj się. Jesteś taka śliczna, nie powinnaś się denerwować.
Dziewczynka stanęła nieruchomo w miejscu, dysząc ciężko. Oczy zdawały się ledwo powstrzymywać łzy.
- Dostanę drugiego?
Mężczyzna korzystając z okazji podszedł do córki, przytulając ją do siebie. Jako, że była niziutka nawet jak na swój wiek, musiał uklęknąć na kolano.
- Dostaniesz swojego karego ogiera i kucyka do ogródka. Sama wybierzesz jakiego.
Humor dziewczyny zmienił się w mgnieniu oka. Roześmiała się zadowolona, odrzucając bat na ziemię.
- I psa! Wielkiego, kudłatego psa!
Pewne rzeczy są niezmienne. Po prostu nie mogą się zmienić. A przynajmniej nie natychmiast. Femilisi doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Ba, stanowiła doskonały przykład na potwierdzenie tej teorii.
Całe swoje życie spędziła w otoczeniu zbytków, ze służbą gotową do wykonywania jej poleceń i im starszym, tym bardziej owiniętym wokół palca majętnym ojcem, który gdyby tylko padło takie życzenie, z pewnością kupiłby choćby i gwiazdkę z nieba. Albo od razu dwie, bo przecież zawsze powtarzał, że należy się jej więcej niż nawet sama uważa za słuszne.
Kochający, wspaniały tatuś...
Największy oszust, jakiego kiedykolwiek przyszło jej spotkać.
"Nie, Femi, Mamusia umarła, kiedy się urodziłaś. To było małżeństwo z rozsądku, ledwo ją znałem."
"Nie, Femi, nie możemy iść na spacer do lasu. W lesie można się łatwo zgubić."
"Nie, Femi, nie możemy tu zostać, nie przystoi przecież, byś mieszkała w tak skromnej posiadłości."
"Nie, Femi, nie możesz zapuszczać się na wędrówki po kniei, sama wiesz, że tam mogą czekać zbóje. Zresztą po co miałabyś się wybierać do puszczy? Lepiej przygotuj się do jutrzejszego balu."
Chociaż, jakby na to nie patrzeć, to były chyba jedyne sytuacje, w których ojciec był zdolny się jej sprzeciwić. Teraz zresztą nie robiło to najmniejszej różnicy. Dalej lubiła stawiać na swoim, to oczywiste, w końcu pewne rzeczy są niezmienne. Ale udało się jej zapanować nad władczymi zapędami. Nad napadami szału i histerii, gdy coś działo się nie po jej myśli. Czegoś się nauczyć nie potrafiła jednak, to jest - chodzić bez ubrania. Nie potrafiła dopuścić do siebie myśli, że miałaby chodzić pozbawiona odzienia.
Rzecz jasna nie oznaczało to, że nadal zakładała na siebie gustowne kreacje, bo te pozostały w wystawnej rezydencji, wraz z całym jej poprzednim życiem. Gorset przestał miażdżyć jej tors swoim żelaznym uściskiem. Ale za tym akurat ani trochę nie tęskniła. Zimno też jej wcale nie było, niezależnie od tego, jaka była pora roku. Po prostu była przyzwyczajona, by coś na siebie włożyć.
Strzęp halki, którą miała tamtego dnia pod suknie włożoną. Kilka rozłożystych liści. Kilkanaście nieco mniejszych. No i to, bez czego żadna kobieta nie powinna rezygnować, a więc ozdoby. Co oznaczało dowolną ilość kwiatów włożonych we włosy. I tak niezależnie od pory roku. Może wyglądała komicznie. Może jej Siostry się z niej śmiały. Ale sama myśl, że miałaby tak jak one paradować nago napawała ją wyniesionym z poprzedniego życia wstrętem. Damie pewne rzeczy nie przystoją.
Nawet, jeśli dama była zielonoskórą driadą. Bo pewne rzeczy nigdy się nie zmienią.
- To jest łuk...
- Przecież widzę, że to łu... Ała!
Strzałą zaraz dostała w głowę niczym trzcinką do tresury. No tak. Miała milczeć i cierpliwie przyglądać się wszystkiemu, a kiedy przyjdzie jej kolej, powtórzyć wszystkie ruchy. Powoli zaczęła jednak utwierdzać się w przekonaniu, że jej Siostry czerpią jakąś osobliwą przyjemność, kiedy tylko znalazła się okazja, by przytrzeć jej nosa. A tych jak na razie była cała masa.
- Więc jak już mówiłam, to jest łuk. Tutaj biegnie cięciwa. Tu są ramiona. A tu, gdzie trzymam dłoń - to majdan. Powtórz.
Femi uniosła swój podarowany łuk, z wielkim trudem powstrzymując się od przewrócenia oczami. Złapała za łuk i od razu dostała ponownie strzałą po głowie.
- Odwrotnie! Druga ręka na majdanie!
- Przecież ustaliłyśmy jakiś czas temu, że jestem leworęczna!
- Kontynuuj....
- Cięciwa, ramiona, majdan... Musimy to powtarzać za każdym razem? Rozumiem, pierwszego dnia. Pierwszego tygodnia. Ale to już cztery miesiące!
Tym razem ostre spojrzenie zastąpiło dydaktyczne użycie strzały.
- Łucznik jest...
- ...cierpliwy i niewzruszony. To też powtarzamy za każdym razem!
- I będziemy powtarzać tak długo, aż nauczysz się wreszcie strzelać.
- Przecież już się nauczyłam! - Zaprotestowała z miejsca - Od samego początku sobie bym radziła, tylko nie pozwoliłaś mi wygodnie trzymać łuku...
- Potrafisz strzelać. A trafiać?
- Staram się!
I kolejny cios spadł na głowę niepokornej driady
- Zamiast starać się, zacznij wreszcie trafiać. A teraz już, do roboty! Tamten kamień, stojący na zwalonym pniu... Postawa! Postawa! Nogi szerzej. Ugięte w kolanach. Czemu się wypięłaś tak na sztywno? Luźno. Tu napnij. A teraz proszę, wyceluj i tym razem błagam, traf wreszcie.
Femi westchnęła ciężko. Dlaczego kiedy była mała, nie udało się jej namówić ojca na to, by zatrudnił jakiegoś trenera? A raczej - dlaczego wtedy tak mocno nie naciskała. Przecież kiedy zaczęła męczyć o kolejny domek dla lalek, nie przestawała do skutku. A z namówienia do lekcji strzelania zrezygnowała raptem po kilku próbach. Teraz to się mściło.
Napięła cięciwę, szybko wycelowała i wypuściła strzałę. Ta zaczęła najpierw wznosić się, gładko szybując pośród gałęzi, by po kilku chwilach zacząć opadać w stronę celu. Już wiedziała, że spudłuje. I rzecz jasna, tak też się stało. Strzała wbiła się w ziemię tuż przed pniem, na którym ustawiony był "cel".
- Znów spudłowałaś! Przecież ten kamień jest niemal rozmiaru żołędzia! Jak można nie trafić w żołędzia z odległości stu pięćdziesięciu kroków i to na niemal otwartej przestrzeni! Jeszcze raz!


Ostatnio zmieniony przez Femilisi dnia Sob Mar 20, 2010 8:20 pm, w całości zmieniany 2 razy
Femilisi
Femilisi
Gwardzista.

Liczba postów : 137
Join date : 22/02/2010
Age : 31
Skąd : Gdańsk

Powrót do góry Go down

Podanie o rasę - Driada. - Femilisi id 42 Empty Re: Podanie o rasę - Driada. - Femilisi id 42

Pisanie by Nordezwir Sob Mar 20, 2010 2:10 pm

Ah...na sam widok awatara, na ślepo dał bym przyzwolenie...*chlast w gębę z liścia, toć jestem urzędnikiem, teraz trzeba ograniczyć myślenie do samej głowy XD*

subtelną urodą urodą,

Wystarczy raz Smile

Jest również odporna na wszelkiego rodzaju choroby,

Zgodził bym się jedynie na słowo "odporniejsza" od innych ras, Driady siedząc w swoich gęstych matecznikach, zazwyczaj mało kontaktu mają z innymi rasami, z tymi z miasta a to doprowadza do tego, że na niektóre choroby mogą się uodpornić dopiero po przejściu przezeń własnego organizmu.

Em ...jako driada...dlaczego ważne są dla ciebie ino drzewa?XD Krzewy i inne rośliny też wymień Razz

przyjęcie, jakich jeszcze nigdy nie miałaś.

Przyjęcie jakiego nie miałaś....albo przyjęcia? Cholera wie.

chociażby za rękę, by nie zabiła bezbronnego stworzenia.

Ogier vs 14-letnia dziewczynka...gwarantuje że jak zasadzi z kopyta to dziewczę fruwać będzie. Bacikiem to możesz rozjuszyć konia tylko, co sprowadzi większe kłopoty.

Piękna historia, przy treningu zaczynasz się wczytywać a tu...nagle bęc, plemię zostało zmasakrowane i dotarłaś do lasu przy jakimś mieście.
Nordezwir
Nordezwir
Karczmarz.

Liczba postów : 52
Join date : 27/02/2010
Age : 40
Skąd : to masz?

Powrót do góry Go down

Podanie o rasę - Driada. - Femilisi id 42 Empty Re: Podanie o rasę - Driada. - Femilisi id 42

Pisanie by Femilisi Sob Mar 20, 2010 8:21 pm

poprawione, a co do historii to wygrzebałam ją i nie miałam zbytnio czasu na dorobienie tego przybycia do miasta, myślę że do jutra coś dopiszę Wink
Femilisi
Femilisi
Gwardzista.

Liczba postów : 137
Join date : 22/02/2010
Age : 31
Skąd : Gdańsk

Powrót do góry Go down

Podanie o rasę - Driada. - Femilisi id 42 Empty Re: Podanie o rasę - Driada. - Femilisi id 42

Pisanie by Nordezwir Wto Kwi 06, 2010 1:44 pm

No słońce, od tego jutra minęło sporo czasu a tu się nic nie ukazało. Mam dobre chęci ale nic za darmo Smile
Nordezwir
Nordezwir
Karczmarz.

Liczba postów : 52
Join date : 27/02/2010
Age : 40
Skąd : to masz?

Powrót do góry Go down

Podanie o rasę - Driada. - Femilisi id 42 Empty Re: Podanie o rasę - Driada. - Femilisi id 42

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach